Smoant to producent, który niegdyś błyszczał na rynku branży vape. Obecnie próbuje swoich sił nadal tworząc nowe urządzenia. Dzisiaj się przyjrzymy bliżej tworowi, jakim jest Smoant Levin.
Zacznijmy od tego, że jest to po prostu pod, jakich wiele w sklepach. Posiada spory, wbudowany akumulator 1000 mAh oczywiście ładowany poprzez USB C, co nie powinno zająć więcej niż godzinę. Maksymalnie poda 30W, co jest całkiem fajną mocą. Kształtem niczym się nie wyróżnia, podłużny i płaski. Wyróżnia się natomiast wagą. 39,5g to naprawdę niewiele nawet jak na takie urządzenie.
Pod oczywiście nie posiada żadnego wyświetlacza, sam dobierze potrzebną moc. Wszelkie informacje przekaże użytkownikowi przy pomocy diody. Standardowo uruchamia się automatycznie, podczas zaciągnięcia.
Kompatybilne wkłady są trzy. Oporności to 0.6Ω, 0.8Ω oraz 1.0Ω. Zalewany od góry, poprzez zdjęcie ustnika. Grzałki są skonstruowane tak, by działać jak najdłużej i przy każdym zaciągnięciu dawać maksimum smaku. W sumie jak wszędzie. Przeznaczone do zaciągania się MTL bądź RDL.
Regulacja przepływu powietrza umiejscowiona na boku.
Im więcej informacji o Smoant Levin tym bardziej przypomina Lost Vape Ursa Nano. Wyglądem na pewno, ale nie tylko. Akumulator się delikatnie różni, a co za tym idzie i moc. Natomiast oporności wkładów oraz regulacja przepływu powietrza jest bardzo zbliżona, żeby nie powiedzieć identyczna.
Pod oczywiście wyposażony w różnego rodzaju zabezpieczenia, o czym więcej przeczytać można tutaj.
Podsumowanie
Smoant Levin jest mocniejszą wersją Lost Vape Ursa Nano. Większy akumulator, moc i wygoda wlewania liquidu zdecydowanie przemawia na plus „mrówek”. Pod ten na pewno dobry dla nowego człowieka w świecie e-papierosów ze względu na prostotę użytkowania. Nasuwa się tylko jedno pytanie. Czy teraz wszystkie urządzenia będą stylizowane na Ursę?