Pody tu, pody tam, pody zewsząd atakują nas. Rynek jest dosłownie zalany tego typu urządzeniami dlatego warto czasem poszerzyć swoje horyzonty i sprawdzić coś innego. Jakiś czas temu wpadł mi w ręce Vaporesso GTX One i właśnie jego dzisiaj wam opiszę.
Specyfikacja techniczna:
– Bateria: 2000mAh
– Ekran: 0.69” OLED
– Powłoka zapobiegająca zadrapaniom
– Zakres mocy: 5 – 40W
– USB-C
E-papieros nie należy do gatunku ogromnych urządzeń. Bliżej mi do klasycznych, „patykowatych” modeli, które łatwo chowają się w kieszeni. Zdecydowanym plusem jest tutaj bardzo duża bateria jak i USB-C. Tak duża pojemność pozwalała mi na użytkowanie Vaporesso GTX One przez dwa dni, a dzięki szybkiemu ładowaniu bateria uzyskała 100% pojemności w niecałą godzinę od podłączenia.
Pierwszym zauważonym minusem jest niestety sposób zalewania. Mimo, że tzw. top fill jest rozwiązaniem dosyć znanym oraz powszechnym to miałem z nim pewne problemy. Ciężko wyczuć odpowiedni moment do zaprzestania zalewania liquidu. Delikatne przekroczenie odpowiedniej ilości i dokręcenie górnej części atomizera skutkuje wypchnięciem nadmiaru płynu. Dodatkowo po zalaniu często występuje zjawisko delikatnego zatkania przepływu powietrza przez spływający płyn, ale bez wycieków.
Kilka słów chciałbym poświęcić również tematowi ekranu w Vaporesso GTX One. Wielokrotnie spotykałem się z problemem niedostatecznego podświetlenia przez co ekran, w dni mocno słoneczne, nie dawał możliwości odpowiedniego ustawienia mocy czy sprawdzenia stanu baterii. W tym modelu ten problem na szczęście nie występuje. Wszystkie wartości są odpowiednio wyeksponowane.
Przez tydzień użytkowania Vaporesso GTX One towarzyszyła mi grzałka o oporności 1.2 ohm. Smak oddawany przez zespół grzewczy z tak wysokim oporem był zaskakująco przyjemny. Nie powodował przesłodzenia ani zmęczenia danym smakiem. Jako urządzenie nastawione na użytkownika stosującego zaciąganie MTL (usta -> płuca) sprawdzi się wprost genialnie.