Joyetech Evio Grip – Ursa od Joyetecha

0
437

Firmie Joyetech widać, że w ostatnim czasie skończyły się pomysły na nowe urządzenia. Świetnym przykładem jest wydany w ostatnim czasie eGo AIO². Jednak czy nowy Joyetech Evio Grip przełamie schemat? Przekonajmy się.

Specyfikacja:

  • Wymiary: 40x20x75mm
  • Sposób aktywacji: auto draw
  • Moc (W): max 20W
  • Zespół grzewczy: wkłady z wbudowaną grzałką 0.6Ω i 0.8Ω oraz grzałki meshowe EN
  • Akumulator: 1000mAh (wbudowany)
  • Typ USB – USB-C
Wygląd i budowa:

O Joyetech Evio Grip nie skłamie się jeśli powiemy, że to nic innego jak wydana przez nich Ursa Baby.

Tak samo jak w urządzeniach od Lost Vape i tutaj mamy do wyboru wymienne całe kartridże o oporności 0.6ohm i 0.8ohm, bądź meshowe grzałki od Joyetech EN. Wszystkie wkłady uzupełnimy płynem przez boczną gumkę.
Ciężko jednak będzie się im przebić ze smakowymi doznaniami, gdzie OXVA, oraz Lost Vape w ostatnim czasie postawili wysoko poprzeczkę.

Zdecydowanym plusem dla Joyetech jest zastosowanie większej pojemności akumulatora w swoim Evio Grip – 1000mAh. Dzięki temu, powinniśmy móc korzystać z naszego urządzenia przez cały dzień po jednym naładowaniu.

Identycznie jak w Ursa Nano Baby i tutaj regulacja przelotów powietrza jest umiejscowiona na froncie e-papierosa. Wkład dodatkowo ma przewodzić powietrze tak, aby nasze doznania smakowe były jak najlepsze.

Standardowo o stanie naładowania akumulatora poinformuje nas dioda LED zmieniająca kolor w zależności od stopnia rozładowania.

 

Podsumowując: moim zdaniem z wydaniem Joyetech Evio Grip zdecydowała się firma zdecydowanie za późno. Bardzo trudno będzie im się przebić z powodu wysokich wymagań klientów, jak i szerokiego wyboru podów. Dodatkowo kwadratowy kształt urządzenia zawęża pole odbiorców – niestety jest on najmniej popularny. Myślę jednak, że osoby które z firmą Joyetech mają dobre wspomnienia z chęcią wypróbują ich nowego sprzętu.
A Wy co myślicie?

Więcej na stronie producenta tutaj.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here