Zmiana sprzętu, którego używamy codziennie, czyli tzw. daily bywa niekomfortowa. Człowiek przyzwyczaja się do kształtu, wagi, kombinacji ułożenia przycisków. Wielokrotnie jako pracownik sklepu branżowego miałem styczność z klientami, którzy „rękami i nogami” wzbraniali się przed zakupem czegoś nowego. Nawet pomimo już widocznym wad wizualnych czy w samej funkcjonalności, twardo stali przy swoich dwu lub nawet trzyletnich egzemplarzach.
W moim przypadku zmiana zawsze przychodziła z łatwością, bardzo często zmieniałem modele zasilania czy atomizerów motywowany chęcią testowania. Przez siedem lat użytkowania elektronicznych papierosów przez moje dłonie przewinęło się kilkadziesiąt różnych sprzętów. Po krótkiej przygodzie z podmodami na fali ich popularności zacząłem przeglądać bardziej klasyczne, małe zasilania na wymienny akumulator żeby móc wykorzystać szeroką gamę posiadanych atomizerów.
Wybór padł na jeden z nowszych w tamtym momencie modeli od popularnej firmy Smoktech. Mając w pamięci ich wielokrotne buble podchodziłem do niego dosyć sceptycznie. Niemniej wizja szybkiego ładowania akumulatora portem USB-C w sytuacji braku innej alternatywy oraz mała waga i rozmiar dostatecznie mnie przekonały. Nie sądziłem, że będę dalej z niego korzystał po tylu miesiącach.
Smok Rigel Mini sprawdził się doskonale, brak jakichkolwiek problemów z elektroniką. Nie zauważyłem także spadku wydajności akumulatora mimo kilku „nagłych przypadków” kiedy musiałem użyć portu USB-C do naładowania baterii w pracy. Lekkość i ergonomia Rigela bardzo fajnie sprawdza się w kieszeni, nie odczułem żadnego dyskomfortu w przenoszeniu go. Jedyną wadą jaką zauważyłem podczas trzymiesięcznego okresu codziennego używania jest niestety schodząca warstwa lakieru na górnych i bocznych krawędziach.
Nie będę się tu rozpisywał w kwestiach czysto technicznych opisujących jego wymiary, zakres mocy itp. Taki materiał jest dostępny na naszym portalu.
Polecam go każdemu użytkownikowi elektronicznych papierosów, który ceni sobie ergonomię i prostotę.