Wielokrotnie w swoich tekstach krytykowałem próby reanimowania urządzeń przez producentów. Czy tak samo będzie ze Smok R-KISS 2? Sprawdźmy.
Pierwsza wersja tego urządzenia pojawiła się w szerszej sprzedaży kilka lat temu i nie wzbudziła szerszego zainteresowania. Wszechobecny plastik, bez grama innowacji, jedynie dosyć niska cena jak na urządzenie na dwa akumulatory 18650 przyciągała uwagę. Oczywiście producent, szczególnie taki jak Smoktech, musiał przypomnieć nam o tym potworku, produkując drugą wersję tego moda.
Specyfikacja:
Na delikatną uwagę zasługuje jedynie nowy atomizer, czyli Smok TFV18 w wersji Mini o pojemności 6,5ml dołączony do zestawu. Oprócz niego dostajemy klasyczny zakres regulacji mocy do 200W i możliwość ładowania poprzez port USB typu C. Urządzenie zasilane jest dwoma akumulatorami 18650, które nie są dołączone do zestawu.
W Smok R-KISS 2 mamy powrót sztandarowego rozwiązania tego producenta z poprzednich lat, czyli całego bocznego panelu służącemu jako przycisk uruchamiający urządzenie. Fanom Smoka nie muszę chyba przypominać, jak często się to psuło?
Zmiana koloru menu w urządzeniu? Czasem mam wrażenie, że producenci implementują rozwiązania na ilość, a nie na jakość.
W gamie kolorów do wyboru też nie mamy żadnej innowacji. Smok R-KISS 2 oferuje nam to co zwykle, czyli wersje stonowane oraz rainbow.
Podsumowanie:
Nie będę się starał tutaj czarować uważając, że wpuszczenie na światowe rynki Smok R-KISS 2 będzie jakimś gamechangerem dla producenta. Raczej powinno to jedynie spotęgować irytacje konsumentów zmęczonych kolejnymi próbami żerowania na ich nostalgii względem konkretnych modeli. Jednak czy takie podejście opłaca się każdej firmie? Patrząc szerzej na ich poczynania, to ze smutkiem muszę stwierdzić, że jak najbardziej. Gdyby „tabelka w Excelu” pod rachunkiem strat z powodu takiej polityki świeciła na czerwono, to mielibyśmy zdecydowanie mniej takowych prób.